Kampania wyborcza to okres, kiedy walka polityczna toczy się na wszystkich frontach. Tym razem jacyś anonimowi SEO „wycięli” ze świadomości użytkowników jednego z kandydatów.
Wczoraj wieczorem wybuchła w internecie wieść, że autouzupełnianie podczas wyszukiwania w Google nie przyjmuje do wiadomości istnienia Pawła Kukiza!
Manipulacje pozycjami w Google w związku z politykami dzieją się u nas w kraju nie po raz pierwszy. Głośna była akcja, gdy po wpisaniu słowa „debil” i kliknięciu „Szczęśliwy traf” (ktoś pamięta jeszcze takie narzędzie?) przeglądarka przenosiła nas na stronę sejmu do noty o pośle Romanie Giertychu (wówczas Liga Polskich Rodzin – czy i to poszło w zapomnienie?).
Dzisiaj instytucja szczęśliwego trafu nie funkcjonuje – zamiast tego Google po rozpoczęciu wpisywania zaczyna nam podpowiadać, co chcemy wyszukać i często od razu wyświetla wyniki. Mechanizm ten nosi nazwę Google AutoComplete. W teorii bazowany miał on być na wyszukiwaniach internautów.
Niewiele jest źródeł na temat manipulacji tym mechanizmem, nie publikują też one nic odkrywczego. Najpełniej chyba wiedzę o tym mechaniźmie podsumowuje ósma część kursu „Beginner’s Guide to Reputation Management”.
Artykuł skupia się raczej na dodawaniu własnych pozycji do autouzupełniania. Walkę z negatywnymi propozycjami proponuje przez podsuwanie własnych, pozytywnych lub neutralnych (np. „mojafirma twitter”). Pisząc o usuwaniu podaje tylko jedną możliwość – drogę prawną.
Jakim cudem zniknął Paweł Kukiz?
Leave a Reply