Tak wiem, dyski w chmurze są bardzo wygodne, są tanie (a często na małe potrzeby darmowe) i w ogóle… Więc dlaczego nie? Są różne powody, z których najczęstszym może być to, że nie wiem co się z moimi danymi dzieje. Nie o tym jednak dzisiaj. Zamierzam przedstawić system z którego korzystam, aby zabezpieczać moje dane.
Na początek odpowiedzmy sobie na pytanie czym jest chmura. Jak na którymś z WordCampów opowiadał Ryszard Dałkowski, chmurą nie jest pojedynczy komputer. Chmurą nie jest również sieć komputerowa. O chmurze nie mówimy nawet w przypadku serwerowni o wielkości kilku boisk futbolowych. Zestawmy dopiero dwie takie serwerownie w różnych fizycznych lokalizacjach i „uodpornimy” całość na zniknięcie jednej z nich, wtedy dopiero mamy chmurę.
Powyższy akapit napisałem, aby zobrazować skalę problemu przed którym stajemy, rezygnując z gotowych chmur – nie jesteśmy w stanie finansowo postawić sobie takiej infrastruktury, musimy gdzieś iść na kompromisy. Dla mnie takim kompromisowym rozwiązaniem jest dwudyskowy serwer NAS.
Dla niewtajemniczonych – jest to taki zewnętrzny dysk twardy (a w zasadzie dwa dyski sprzężone razem) podłączony nie bezpośrednio do komputera, a do routera w domu. Dzięki takiemu rozwiązaniu mam dostęp do danych z dowolnego komputera, również poza domem. Dodajmy do tego, że w domu/biurze dostęp ten jest zdecydowanie szybszy niż do jakiejkolwiek chmury dużego dostawcy. Producent oferuje własne oprogramowanie, Synology Cloud Server, które naśladuje Google Drive i jemu podobne. Dodatkowo, część danych trzymam tam w osobnym katalogu z wyłączoną synchronizacją, by nie obciążać zbytnio całego systemu i nie zajmować niepotrzebnie miejsca na dyskach komputerów. Oprócz tego urządzenie pełni również u mnie funkcje zarządzania siecią w domu dysk dopiero wtedy, /biurze, serwera drukarki, udostępnia także filmy bezpośrednio na telewizor.
Jak na razie więc, wszystko wygląda pięknie. Dochodzimy jednak do przykrego pytania: „Ile to kosztuje i czemu tak drogo?”. Niestety, jest drogo, choć i tak uważam, że jest to opcja tańsza niż… serwerek jednodyskowy. W jednodyskowym bowiem z troski o bezpieczeństwo danych (choć znam takich co nazywają to po imieniu paranoją) zmieniałem dysk twardy co trzy lata (po trzech latach pracy lawinowo wzrasta liczba awarii dysków w statystykach), dzięki rozwiązaniu dwudyskowemu mogę zmienić dysk dopiero wtedy, gdy pokażą się na nim błędy. Ale odbiegam od tematu, powróćmy do ceny. Otóż sam serwerek nie jest specjalnie tani, mój kosztował coś ponad 600 zł. Do tego dwa 3TB dyski twarde (polecam Seagate NAS lub WD RED – są to dyski przeznaczone do ciągłej pracy), to koszt ponad 500zł /szt. Mamy już więc kwotę, która pozwoliłaby na zakup np. nienajgorszego laptopa. Czy warto to ładować w serwerek? Moim zdaniem, są takie zastosowania gdzie jak najbardziej warto. Zwłaszcza, jeżeli pracujesz na dużych plikach.
Uwaga: powyższy tekst nie aspiruje w żaden sposób do tego, by być recenzją bądź testem urządzenia, powstał tylko i wyłącznie w celach informacyjnych, trochę jako wstęp przed artykułem na temat dysków w chmurze. Artykuł nie jest również sponsorowany, nazwy produktów i firm użyte w treści podane są wyłącznie w celach informacyjnych i/lub dla odzwierciedlenia mojej opinii o ich produkcie.
Niedoszły Bibliotekarz napisał
Przy NAS dopisz jeden podstawowy wymóg, żeby informował o stanie dysków.
Dzięki fartowi tylko nie straciłem danych bo jeden dysk poleciał i nie było żadnego info o tym 🙁
lucasyas napisał
Tak, oczywiście. Faktycznie mówiłeś mi o tym w na WordCampie w Krakowie