Gdybym pracował np. w SuperEkspresie, dopisałbym w tytule „bez baterii i dodatkowego RAMu”. By być uczciwym wobec serwisu należy dodać, że elementy te, zgodnie z instrukcją, zostały w domu i do serwisu nie trafiły.
Jest to niestety koniec dobrych rzeczy, które mogę powiedzieć o serwisie Medion, do którego na naprawę gwarancyjną mój laptop trafił. No może jeszcze to, ze wrócił i działa, ale faktycznie nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie. Zdechły robak w ekranie został, no ale trudno. O to nie mam pretensji.
Laptop wrócił do mnie we wtorek, 8 września. Strona internetowa, którą podano mi jako sposób sprawdzenia stanu zgłoszenia cały czas pokazuje, że laptop jest w naprawie. To początek tego bałaganu.
Do paczki (laptop wrócił w oryginalnym opakowaniu, w którym go wysłałem) dołączony był protokół naprawy, a w nim same bzdury:
Zgłosiłem ponoć, że laptop w ogóle się nie uruchamia – nieprawda. Zgłosiłem że przy starcie nie widzi dysku. Poza tym przysłałem przecież do serwisu zdjęcia robaka na ekranie, więc chyba widać, że komputer startuje.
W rzeczywistości zgłaszałem uszkodzenie dysku twardego, który próbowałem podłączyć również do innego komputera, by zgrać dane.
W związku z tym, że komputer się nie uruchamiał, wymieniono w nim płytę główną. Następnie płytę główną przetestowano i wyniki testu zapisano na dysku twardym. Ten punkt akurat jest prawdziwy.
W protokole ani słowa o tym, że wymieniano dysk twardy, a przecież wrócił do mnie wyczyszczony.
A teraz twarde dowody:
- Dysk w laptopie który do mnie wrócił nie jest tym, który był tam oryginalnie – w sumie dobrze, o to mi chodziło. Komputer został wyprodukowany w grudniu 2013 r. (patrz naklejka na kartonie producenta). Dysk, który znajduje się w komputerze został wyprodukowany w listopadzie 2014 r., a więc prawie rok później niż komputer.
- Płyta główna w komputerze nie została wymieniona. Ma taki sam numer seryjny jak cały komputer (a numer ten pojawia się na kartonie producenta oraz w potwierdzeniu przyjęcia sprzętu do serwisu.
Niby powinienem się ceiszyć, sprzęt do mnie wrócił, naprawiony. Jestem jednak przerażony tym, co się dzieje tam w serwisie. Nie potrafię zauwać ludziom, którzy biorą komputer na 3 tygodnie, nie mówią co się z nim w tym czasie dzieje i kłamią w dokumentach naprawy.
Do Lenovo straciłem zaufanie. I na pewno przy zakupie następnego sprzętu będę o tym pamiętał.
Odpowiedź od Lenovo
Link do wpisu podał im na twitterze @bobiko, człowiek który chce kupić laptopa i się rozeznaje.
@ljasinskipl dla porzadku, przywołam też @LenovoPolska -> http://t.co/7zdr3jB5i1 nie jest źle ale żadnej rekompesaty z Waszej strony?
— bobiko (@bobiko) September 11, 2015
Na co @LenovoPolska odpisało
Ja bym tak klientowi (a już na pewno nie potencjalnemu) nigdy nie odpisał. Jak to podsumował kolega:
naprawione to naprawione, po ch*j drążyć temat
Kto to był, to nie powiem bo człowiek skromny i sławy nie pragnie, ale myślę trafnie podsumował.
Kamil napisał
Niestety ale serwis Lenovo w Polsce kuleje. Firma wysyła sprzęty / zgłoszenia do swoich podwykonawców którzy kompletnie olewaja temat.
Miałem przypadek uszkodzonego portu thunderbolt w nowym x250. Po 3 dniach od zgłoszenia zaniepokojony brakiem reakcji ze strony Lenovo zadzwoniłem do serwisu i dowiedziałem ze się ze nie wiedzą kiedy przyjdzie wadliwa część. Może to być 3 dni a może 3 tygodnie..
Sprawę rozwiązał sklep który po usłyszeniu tej historii wymienił sprzęt na nowy ale niesmak pozostał. Jak narazie ze swojego sprzętu Lenovo jestem zadowolony – odpukać
Anka napisał
to jeszcze nic…. ja dostałam dziś zwrot swojej Yogi2Pro (po miesiącu w serwisie) w takim samym stanie, w jakim ją wysłałam do Medionu, czyli z wadą dysku twardego. W protokole naprawy piszą, że urządzenie zostaje odesłane bez naprawy (hard disk). I co w związku z tym mam zrobić, skoro sprzęt jest nadal na gwarancji?
web51 napisał
O serwisie Medion można znaleźć w internecie wiele nieciekawych komentarzy, osobiście korzystam z laptopów i polecam innym z gwarancją NBD, wolę dopłacić i mieć święty spokój, póki co zgłoszeń reklamacyjnych wiele nie było a te które miały miejsca były rzeczywiście realizowane na następny dzień. Polecam takie rozwiązanie komuś dla kogo komputer jest narzędziem pracy.