Wpis weekendowy, nie związany z komputerami, IT ani innymi takimi. Po prostu sobotnio-niedzielny relaksik przy filmie/serialu. Tylko co tu wybrać?
Nie będę się chwalił, co oglądam, to można znaleźć na moim profilu w trakt.tv. Jeżeli prowadzisz własnego bloga i masz konto w tym serwisie, może przydać ci się widżet do WordPressa mojego autorstwa. Nawiasem mówiąc, szykuje się w nim trochę zmian – wkrótce powinien pojawić się feed kalendarza z datami premier nowych odcinków seriali.
Dosyć o widżetach, miało być o tym, co można obejrzeć, a nie o siedzeniu przed komputerem. Tak więc pomimo pozornego bogactwa ogląać w zasadzie nie ma czego. Prawie.
My name is Bond. James Bond.
W najbliższym czasie na pewno zamierzam obejrzeć w końcu Skyfall. Bardziej niestety ze względu na całość serii, niż żebym spodziewał się, że będzie to film wyróżniający się. Ot po prostu kolejny coraz mniej „bondowski” James Bond popijający o zgrozo Heinekenna. Zabraknie też oczywiście nieodżałowanego Desmonda Llewelyn – dla mnie symbolu serii filmów o przygodach agenta jej królewskiej mości. Z pozytywnych rzeczy – 007 jeździ Astonem Martinem DB5, którego prototyp pojawił się w Goldfingerze.
Dla mnie filmy z Bondem powinni robić… Włosi. Obecne filmy są jak niemieckie supersamochody. Jak narzeka Jeremy Clarkson – one są technicznie wspaniałe, mocne znakomicie się je prowadzi, nadają się do jazdy po normalnych drogach itp. Ale najlepsze superauta robi Lamborgini – są to samochody szalone. Kanciaste kształty, jakby projektowało je dziecko, nieokiełznana moc silnika i jaskrawe kolory tapicerki. James Bond od początków swojego istnienia na srebrnym ekranie był postacią przerysowaną i taki był urok tych filmów. Dziś to zanika…
A propos jej królewskiej mości
Kolejnym filmem który w tym roku jeszcze chciałbym zobaczyć jest Asterix i Obelix: W służbie jej królewskiej mości. Na oderwanie od rzeczywistości w niedzielne popołudnie – zapowiada się rewelacyjnie. Tak, jak świetna była poprzednia część – Asterix na olimpiadzie – potrafiła rozbawić każdego widza. Dzieci bawi sama bajkowa konwencja, dorosłych liczne nawiązania do współczesności czy klasyki kina.
Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian… Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium…
Kto jeszcze chętny?
Hobbit – bilet w dwie trzy strony?
Tak wielkie produkcje po prostu trzeba zobaczyć dla samego rozmachu, przepięknych nowozelandzkich krajobrazów. Tylko co jednak będzie dalej? Otóż Peter Jackson oznajmił, że Hobbit będzie miał nie dwie, a trzy części. Skoro widzowie dadzą się doić, to czemu nie? Tylko co w tych pozostałych częściach będzie?
Władca Pierścieni był pisany jako trylogia, liczył 1 031 stron. Dla porównania Hobbit (wraz z kilkoma wątkami, które dałoby się z Władcy zapożyczyć) ma zaledwie ponad 400. Co więcej, reżyser nie może skorzystać z treści Silmarilionu (choć ten dzieje się równolegle), nie ma do tego wykupionych praw. Pozostają więc dwie drogi przypominające wybór między dżumą a cholerą
„Rozciągnięcie treści”, pokazanie wspaniałości Nowej Zelandii i zapewnienie widzom pięknego materiału nasennego
Dopisanie własnej treści. Może to przynieść dobre efekty w przypadku krótkich epizodów lub zmian w stosunku do oryginału, ale dodanie takiej ilości treści spójnej z oryginałem jest praktycznie niewykonalne. Udowodnił to chociażby Francis Ford Coppola tworząc trzecią część Ojca Chrzestnego.
Tymczasem dzięki filmowi Nowa Zelandia zyskała potężne narzędzie promocyjne, z którego już korzystają pełnymi garściami chociażby linie Air New Zealand
A co w produkcji?
W przyszłym roku będzie Iron Man 3. Jako fan Tony’ego Starka po prostu nie mogę się doczekać. Poza tym, plany filmowców nie wyglądają różowo. Coraz więcej pojawia się pomysłów na odcinanie kuponów od klasyki. Prośmy, apelujmy, piszmy petycje: są klasyki, których się nie rusza! Tymczasem pojawiają się plany na sequele Kto wrobił królika Rogera (pierwszego filmu łączącego „żywych” aktorów i animki) oraz… Casablanci. Podróżujący po Maroku do dziś odwiedzają dawną perłę kolonii francuskich. Masto od czasu filmu zmieniło się o wiele mniej, niż można by tego oczekiwać. Oczywiście rozrosło się, ale starówka czy port pozostały bardzo zbliżone. Od 2004 roku funkcjonuje tam Rick’s Cafe – lokal znany z filmu. Czy naprawdę warto tę legendę kinematografii niszczyć? Bo nie wieżę, by taki sequel (albo co gorsza remake) po latach przyniósł coś dobrego?
Seriale, seriale
Tu kolejne odcinanie kuponów i likwidacja nowych. Po dość długich bojach upadł po pierwszym sezonie Alcatraz J.J. Abramsa, po siedmiu odcinkach bieżącego sezonu oznajmiono też, że nie przetrwa nowy 666 Park Avenue. Sprzedają się seriale o wampirach: True Blood i Vampire Diaries. Te drugie w udany sposób łączą romans a’la zmierzch (główna bohaterka potrafi zagrać więcej emocji niż Kirsten Stewart, choć to akurat nie jest wybitne osiągnięcie) za którym ciągną nastolatki z rewelacyjnie sarkastycznymi komentarzami Damona i krwiożerczą postacią Katherine – wampirzego sobowtóra głównej bohaterki.
Z nowych seriali pojawiają się plotki o kolejnym spin-offie NCIS – serialu który pomimo trwania już dzisiątego sezonu cieszy się za wielką wodą najwyższą oglądalnością. Schemat głównych bohaterów:
- Paris – dwukrotnie rozwiedziona, piękna twarda i bystra. Słabość – woli pracować sama
- Roy – emerytowany (nie do końca z własnej woli) agent specjalny – tu zatrudniony jako menedżer operacji. Najlepszy śledczy ekipy.
- Danny – ekspert śledczy, lokalny dziwak, były detektyw NYPD, umie wszystko. Poza jazdą samochodem.
- Clara – kolejna umysłowa w ekipie, prawnik, fotograf i maniaczka militariów o wyglądzie supermodelki (za to kompletnie nie zdająca sobie z tego sprawy)
- Kai – młody IT, niezwykle uzdolniony absolwent MIT, traktowany przez wszystkich jak ukochany młodszy brat
Czy naprawdę tak ciężko wymyślić jakąś nową, nieszablonową postać? Z drugiej strony w ekipie CSI Miami pojawił się gruby murzyn Afroamerykanin z horyzontalnym wyzwaniem, serial niedługo później zdjęli z anteny. Może po prostu ludzie lubią oglądać to, co już znają?
Leave a Reply