W USA kto żyw protestuje przeciwko SOPA. Dla niewtajemniczonych – jest to kolejna próba cenzurowania i kontrolowania treści rozpowszechnianych w internecie. W teorii wygląda to ładnie – jeżeli w witrynie będą rozpowszechniane treści naruszające cudzą własność intelektualną, witryna taka będzie usuwana z centralnego rejestru DNS i przez to przestanie być osiągalna na całym świecie. Proste i skuteczne.
Niestety, nie żyjemy w świecie idealnym. Prędzej czy później (jeśli miałbym się zakładać, to po max. tygodniu) położą na tym mechanizmie ręce politycy. A to już jest cenzura w najprostszym rozumieniu tego słowa. Dodajmy – cenzura potężna bo mogąca ingerować również w treści rozpowszechniane w innych krajach. Nie czarujmy się – internet jest dziś głównym kanałem rozprzestrzeniania się informacji. Stacje telewizyjne, radiowe, czy gazety bez swoich stron internetowych praktycznie przestaną istnieć.
Oddalmy jednak od siebie to czarnowidztwo. Przecież raz kiedyś zdarzy się polityk uczciwy (napisałbym, że 3 dni po premierze Duke Nukem Forever, ale ten żart wypadł z obiegu w zeszłym roku). Nie tylko możliwości cenzorskie są tu wielkim problemem. Może się również zdarzyć, że witryna zostanie usunięta na podstawie wątpliwych przesłanek lub wręcz całkowicie niesłusznie. SOPA w rozumieniu gigantów rynku kinematograficznego i fonograficznego ma być odzwierciedleniem niesławnego wyroku Sądu Okręgowego w Tarnowie. Jeden przypadkowy komentarz (np. złośliwej konkurencji) i strony nie ma. A Ty, drogi autorze, się tłumacz i odwołuj. Stracisz czas, nerwy, a skutki…
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że odwoływanie się wobec postanowień gigantów jest z góry skazane na porażkę.
Wracając do tematu – wszyscy protestują przeciwko SOPA. Wśród protestujących są oczywiście giganci rynku IT – Google, Microsoft i Facebook. Tylko, czy ta idea jest im naprawdę obca?
W swoim czasie, blog ten funkcjonował na zupełnie innej domenie. Potem nastały przeprowadzki, przy okazji których musiałem pożegnać się z darmową domeną *.tk. Dlaczego? Adres mojej strony został dodany do czarnej listy Facebooka. Dlaczego? Nie udało mi się za żadne skarby dowiedzieć. Protestowałem w dziale pomocy, pisałem maile na wszystkie adresy, jakie tylko udało mi się gdziekolwiek znaleźć. Wszystko bezskutecznie. Dziwnym trafem zbiegło się to z czasem z wpisem o prywatności na Facebooku. Wspomniałem w nim o wyczynie panny Mai R., córki ministra finansów Vincenta Rostowskiego, obecnie tłumaczki w MSZ.
Dlaczego piszę o tym teraz? Ponieważ nie jestem jedyną ofiarą tego portalu. Dziś do wykluczonych dołączyła witryna demotywatory.pl. Wszystko odbyło się dokładnie w ten sam sposób – informacje o błędzie dodania kolejnych linków i kompletny brak odpowiedzi na jakiekolwiek zapytania. Tym razem trafiło na większego, miejmy nadzieję, że to wymusi jakieś działania na kierownictwie portalu.
Kołacze się tylko po głowie jedno pytanie – czym to w zasadzie się różni od SOPA? Bo odnoszę smutne wrażenie, że to nie walka przeciwko cenzurze – to tylko walka o to, kto będzie trzymał nożyczki.
Leave a Reply