Albo raczej będziemy dojeni, bo w tym kierunku wszystko idzie. Ceny paliw idą ostro w górę. Tym razem naprawdę, a nie jak za rządu Kaczyńskiego, w czarnych prognozach opozycji. Benzyna w cenie 5zł/litr staje się powoli faktem. Tylko ile z tych 5 zł to faktycznie koszt benzyny?
Jakieś 2,45 zł. I to uwzględniając marżę stacji benzynowej. Reszta to opłata paliwowa, akcyza i ukochany przez wszystkich VAT. Dlaczego będąc np. dziennikarzem, nie mogę odliczyć VAT za paliwo do auta osobowego? I to oczywiście zakładając, że prowadzę uczciwie zarejestrowaną działalność gospodarczą ze wszystkimi tego skutkami. Ale to się nie zmienia. Na obniżkę jakiegokolwiek podatku w cenie paliwa nie nie mamy co, z różnych względów liczyć. Zmienia się co innego.
Rząd wraca do swojego starego pomysłu – podatku ekologicznego. W skrócie – im starsze masz auto, tym więcej zapłacisz. Za co? Za to, że szkodzisz środowisku? Czy może raczej za to, ze jeżeli masz auto, to znaczy, że Cię jeszcze stać na zapłacenie. Podatek ten miałby wynosić maksymalnie 250 zł (za auto min. 15-letnie. Ale znając zapędy rządzących, te stawki utrzymałyby się góra przez pierwszy rok. Później – wolna amerykanka.
Na co pójdzie ten podatek? Na ekologię? Odpowiem pytaniem: A podatek drogowy (akcyza + opłata paliwowa) idzie na drogi? Nie, bo zdaniem rządu kierowcy są na tyle bogaci, że mogą jeszcze zapłacić.
Skoro walczymy o ekologię – idźmy dalej. Wprowadźmy podatek od ogrzewania w domu – zróżnicowany metrażem i rodzajem ogrzewania. Wprowadźmy podatek od grillów i ognisk. Wprowadźmy podatek od oddychania – to też dwutlenek węgla. Może na tym wyliczankę skończę, bo jeszcze rząd któryś z tych pomysłów podchwyci.
PS. Jeżeli rząd islandzki miałby problemy z dziurą budżetową, proponuję obłożyć podatkiem ekologicznym wulkan. Stawkę uzależnić od emisji CO2.
Leave a Reply