Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Marność marności. Fanboje windowsów niech nie wstrzymują oddechu – komentarz ten z całą pewnością nie dotyczy całości Ubuntu a jedynie jego drobnej upierdliwości. Nie mogłem połączyć się z moim VPN!
Zacząć w ogóle chciałem dowcipem, ale, że zaraz post (okres liturgiczny, nie wpis na blogu) , to mi się marności nasunęły. Dowcip zresztą nienajwyższych lotów:
Był sobie kiedyś człowiek, który już w bardzo wczesnej młodości marzył, by zostać „wielkim” pisarzem.
Gdy spytano go, co dla niego oznacza „wielki” odpowiedział:
– Chciałbym pisać teksty, które cały świat będzie czytał, teksty, na które ludzie będą reagować czysto emocjonalnie, które będą doprowadzać ich do łez, bólu, gniewu, krzyku i desperacji!
Człowiek ten zrealizował swoje dziecięce marzenie.
Obecnie pracuje w Microsoft i pisze komunikaty o błędach.
Zanim zostanę okrzyknięty następcą Karola S. – Króla Sucharów wyjaśniam – osoby dobrze piszącej komunikaty o błędach zabrakło przy powstawaniu Ubuntu a nawet, jak wskazuje szybka kwerenda w Google, przy Debianie. Ostatnio siedząc sobie bowiem przy kawie w Benedyktynce próbowałem połączyć się z biurowym VPNem. Powinno iść bez problemu, sieć w żaden sposób nie blokowana, ale ujrzałem groźny komunikat:
Usługa VPN nie może zostać uruchomiona
Ponieważ słowo usługa brzmi groźnie, uznałem, że problem powstał przy grzebaniu przy aktualizacjach i kernelach i trzeba się nim zająć kiedy indziej, tymczasowo ssh wystarczy. Wróciłem do tego po dwóch tygodniach – nic się nie zmieniło. Szybkie przegooglanie problemu prowadziło donikąd. Następny krok – sprawdzenie sysloga. Ten nie działał – kompbinowanie z apportem i kartą intela dało mu się we znaki.
[code]sudo service rsyslogd restart[/code] przywróciło go do życia, a wpisy w nim powstałe przyprawiły mnie o atak śmiechu.
[code]<warn> VPN connection 'dom’ failed to connect: 'couldn’t look up PPTP VPN gateway IP address 'biuro.ljasinski’ (-5)’.[/code] Jeżeli system nie potrafi znaleźć serwera, to dlaczego mi o tym wprost nie napisze?
To teraz jeszcze jakiś morał, żeby wpis był pożyteczny, zawsze jak coś nie działa, sprawdź log zanim się poddasz.
Ułatw sobie życie z VPN
Są sieci (jak rzeczona Benedyktynka), w których praktycznie zawsze przydaje się VPN. W takim przypadku polecam skorzystanie z Cuttlefish.
Program ten służy do automatyzowania zadań wykonywanych przez system operacyjny. W momencie wystąpienia jakiegoś zdarzenia (np. w tym przypadku podłączenia do konkretnej sieci bezprzewodowej) program wyzwala reakcje (u mnie wycisza dźwięk w laptopie i podłącza do VPN). Właśnie owo podłączenie do VPN jest dość problematyczne – twórcy programu nie przewidzieli takiej funkcji.
Tu jednak widać potęgę linii poleceń. Jeżeli program potrafi wykonać inny program z zadanymi parametrami to w systemie linuxowym potrafi on wszystko. Magiczne polecenie to:
[code]nmcli con up id biuro[/code]
Gdzie zamiast [cci]biuro[/cci] wstaw nazwę swojej sieci VPN.
Do czego taki VPN może się przydać?
Do wielu rzeczy. Da ci pełny dostęp do sieci w biurze lub w domu – dane, dostęp do serwerów, komputerów w sieci (nawet jeżeli nie ma innych portów otwartych na zewnątrz), drukarek firmowych itp.
Dobrze skonfigurowany serwer może także działać jako proxy kierując cały Twój ruch internetowy przez sieć biura – zyskujesz szyfrowanie nawet w niezabezpieczonych sieciach publicznych. Jak to zrobić – poradnik już w krótce.
Rudy25 napisał
A spodziewałeś się, że na adres biuro.ljasinski Ci zadziała?
Łukasz Jasiński napisał
No nie no, bez przesady. Po co w artykułach na blogu mam podawać prawdziwy adres sieci domowej. Myślisz, że za mało mam problemów?